Reklama
Reklama

Andrzej Kwiatkowski był kiedyś gwiazdorem TVP! Zaskakujące, co dziś robi

Zanim w 2007 roku Andrzej Kwiatkowski (80 l.) – gospodarz zdjętego wcześniej z anteny w atmosferze skandalu „Tygodnika politycznego Jedynki” - dostał wypowiedzenie, przez trzy lata był etatowym pracownikiem TVP... bez przydziału (jeden z brukowców nazwał go nawet „obibokiem na państwowej posadzie”, za co musiał go potem przepraszać). Dziennikarz zaskarżył decyzję prezesa Telewizji Polskiej do sądu pracy i wygrał. Nie wrócił jednak na wizję... Czym zajmuje się obecnie?

Był 2004 rok, kiedy nowy prezes TVP - związany z PO Jan Dworak - podtrzymał decyzję dyrektora Jedynki Macieja Grzywaczewskiego o wyrzuceniu z ramówki programu Andrzeja Kwiatkowskiego "Tygodnik polityczny Jedynki", choć ten cieszył się ogromną popularnością i przez pięć lat był w czołówce najchętniej oglądanych programów publicystycznych wszystkich stacji telewizyjnych w Polsce. 

O decyzji szefów Kwiatkowski dowiedział się z gazet... Prezes TVP, przyciśnięty do muru przez dziennikarzy "Przeglądu Tygodniowego", tłumaczył, że formuła "Tygodnika..." się przeżyła, a gospodarz programu jest "ze starego układu" i dlatego musi odejść. Nikt jednak nie odważył się wręczyć Andrzejowi Kwiatkowskiemu wypowiedzenia. 

Reklama

"Zostałem bez zajęcia. Przez trzy lata funkcjonowałem w TVP bez przydziału w tzw. gotowości dziennikarskiej" - wspominał były prowadzący "Tygodnika politycznego Jedynki" na łamach "Angory". 

"Goła" pensja nie starczała Andrzejowi Kwiatkowskiemu na utrzymanie siebie i rodziny, więc dorabiał jako doradca w Biurze Promocji i Wydawnictw Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, ciągle "wisząc" na etacie w TVP. Dopiero w 2007 roku, po tym jak na stanowisku Prezesa Zarządu Telewizji Polskiej Jana Dworaka zastąpił Bronisław Wildstein, Kwiatkowski dostał wypowiedzenie za "brak aktywności". 

"W sytuacji, kiedy odrzucano wszelkie moje propozycje, trudno mi się było wykazać" - tłumaczył dziennikarz w pozwie przeciwko byłemu pracodawcy. 

Andrzej Kwiatkowski udowodnił przed sądem, że złożył swym przełożonym mnóstwo różnorodnych projektów, ale żaden nie został przyjęty. Zażądał przywrócenia do pracy i odszkodowania za programy, których nie mógł robić, a zwłaszcza za zdjęty z anteny "Tygodnik...". Sąd uznał jego racje i nakazał ponowne zatrudnienie na stanowisku komentatora w Zespole Pracowników Twórczych Agencji Produkcji Audycji Telewizyjnych. 

Tymczasem na Woronicza znów doszło do zmian i pełniącym obowiązki prezesa TVP został Piotr Farfał. Nowy szef przekonał Kwiatkowskiego, by zrezygnował z odszkodowania, dając mu w zamian dwa programy: "Ty decydujesz" i "Karty na stół".

Andrzejowi Kwiatkowskiemu nie było jednak dane wrócić na wizję. W 2010 roku rozpoczął pracę w Biurze Koordynacji Programowej, potem został dyrektorem Ośrodka Szkolenia i Rozwoju Akademii Telewizyjnej TVP, aż wreszcie - wkrótce po wyborach parlamentarnych w 2015 roku - na zawsze pożegnał się z telewizją, by objąć stanowisko redaktora naczelnego miesięcznika "Moja Lesznowola", które piastuje do dziś. Zanim legitymujący się tytułem inżyniera rolnika Andrzej Kwiatkowski trafił do TVP, przez wiele lat pracował jako redaktor techniczny dwutygodnika "Traktor". 

Pewnego dnia szefowa redakcji rolnej Telewizji Polskiej zaproponowała mu, żeby - jako telewidz - poszedł do dyrektora Banku Rolnego i zadał mu kilka pytań. 

"To był test. Wszystko poszło na antenie i wtedy rozpoczęła się moja długa przygoda z telewizją" - opowiadał w wywiadzie dla "Angory". 

Andrzej Kwiatkowski prowadził mnóstwo cieszących się wielką popularnością programów - od "Lata w Dwójce", przez "Turniej miast" i pierwsze telewizyjne talk-show "Kariery, bariery", aż po "Listy o gospodarce" i "Tygodnik polityczny Jedynki". Ten ostatni przez pięć lat co tydzień przyciągał przed telewizory średnio dwa i pół miliona widzów! Dziennikarz nie kryje, że od samego początku powstały z inicjatywy Sławomira Zielińskiego w 1999 roku "Tygodnik..." był dla niego - jako prowadzącego - źródłem... kłopotów. 

Andrzej Kwiatkowski parę razy wzywany był na dywanik do kolejnych prezesów TVP i dyrektorów Jedynki, bo politycy skarżyli się, że sympatyzuje tylko z jedną opcją (po tym, jak w 1995 roku podczas debaty Wałęsa - Kwaśniewski przed drugą turą wyborów prezydenckich wyraźnie sprzyjał kandydatowi koalicji SLD, oskarżono go nawet o przynależność do ugrupowania powstałego na gruzach PZPR). 

Doszło do tego, że trzej prawicowi rzecznicy - rzecznik rządu Jerzego Buzka (Krzysztof Luft), rzecznik Unii Wolności (Andrzej Potocki) i rzecznik AWS (Piotr Żak) - zgodnie ogłosili... bojkot programu przez stronę rządową, a Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji sprawdzała, czy Andrzej Kwiatkowski daje równe szanse wszystkim zapraszanym do studia gościom. 

Politycy związani z rządem postulowali wręcz, aby Kwiatkowskiego odsunąć od prowadzenia "Tygodnika politycznego Jedynki" i aby o wyborze gości oraz poruszanych tematach decydował... rząd! 

Politycy prawicowi oskarżali też Andrzeja Kwiatkowskiego o to, że prowadzi nagonkę na członków komisji śledczej badającej tzw. sprawę Rywina, nazywali "komisarzem" i "człowiekiem propagandy". 

"Każdy pretekst był dobry, żeby walczyć z "Tygodnikiem...", bo był to ostry, opiniotwórczy program" - stwierdził Kwiatkowski wiele lat później w rozmowie z Tomaszem Gawińskim z "Angory". 

W końcu program po prostu zdjęto z anteny, a jego gospodarza skazano na wieloletnią banicję, którą przerwało dopiero przywracające go do pracy orzeczenie sądu. 

Andrzej Kwiatkowski od pięciu lat nie ma już nic wspólnego z TVP. Po odejściu z Woronicza przez rok prowadził razem z jedną z córek (ma bliźniaczki: Katarzynę i Annę) portal "Gdybym był premierem", a do emerytury dorabiał i wciąż dorabia jako redaktor naczelny miesięcznika "Moja Lesznowola". 

80-letni dziennikarz twierdzi, że nigdy nie zrobił nic, czego musiałby się wstydzić, a pod programami, które prowadził, wciąż mógłby się podpisać obiema rękami.

***
Zobacz więcej materiałów wideo:

Źródło: AIM
Dowiedz się więcej na temat: TVP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy