Reklama
Reklama

Alina Janowska: Był namiętnym kochankiem, ale nie znosił sprzeciwu

Był jej pierwszą wielką miłością i być może ta znajomość zakończyłaby się przed ołtarzem. W końcu aktorka przejrzała na oczy...

Wydawała się delikatną, wręcz słabą kobietką, taką, którą trzeba się opiekować. Przy bliższym poznaniu dało się zauważyć, że to tylko pozory. Alina Janowska (†94) zawsze miała swoje zdanie. Twardy, bezkompromisowy charakter aktorki sprawiał, że imponowali jej energiczni mężczyźni. Odważni, pomysłowi, z odrobiną szaleństwa. Taki był właśnie Włodzimierz Galin - pierwsza wielka miłość artystki.

Poznali się latem 1943 r. w Warszawie. Na jednej z prywatnych potańcówek 20-letnia wówczas Alina zwróciła uwagę na przystojnego, wysokiego i wysportowanego chłopaka. Był świetnym tancerzem, elokwentnym i z poczuciem humoru. Pewnego razu zaprosił kilka osób, w tym Alinę, na rejs po Wiśle jachtem, który sam zbudował. Zaimponował też wszystkim nie lada odwagą. Wykazał się nią podczas biwaku, gdy zostali napadnięci przez rabusiów próbujących ich okraść.

Reklama

Młodych ludzi ogarnęło przerażenie. Ukochany Aliny, korzystając z zamieszania, wymknął się do pobliskiej wsi i sprowadził pomoc.

- Włodzio został okrzyknięty bohaterem, a ja zaczęłam w duchu go podziwiać. Jak on to zrobił? W tak krótkim czasie?! Musiał biec szybko, wywołać ludzi z domów, kazać im zabrać kosy i biegiem z powrotem. Chyba właśnie wtedy się zakochałam. A była to wielka, płomienna miłość - wyznała po latach Janowska.

Czytaj dalej na następnej stronie...

Ich uczucie kwitło w najlepsze i dopiero wybuch Powstania Warszawskiego, w którym oboje walczyli w innych oddziałach, rozdzielił ich na dłuższy czas. Po wojnie aktorka trafiła do łódzkiego Teatru Syrena, zagrała w "Zakazanych piosenkach" i wydawało się, że młodzieńcze uczucie wyparowało. Do czasu, kiedy Włodzimierz napisał list na adres jej matki w podwarszawskich Tworkach. Stwierdził w nim kategorycznie, że jeśli Alina nie zamieszka z nim w Sopocie, gdzie osiadł na stałe, zrywa z nią na zawsze.

Młoda aktorka, wiele się nie namyślając, zrezygnowała z dobrze zapowiadającej się kariery i po kilku dniach była na Wybrzeżu. Marzyła o własnej szkole tańca, ale jej ukochany miał wobec niej inne plany.

- Włodek wyciągnął z morza dwutonowego opla, wyczyścił go, wstawił ławki, dał mi torbę konduktorkę, bloczek z biletami, z kartofla zrobił pieczątkę. Jeździliśmy między Gdynią a Gdańskiem. Przedsięwzięcie Włodka było trafione w dziesiątkę. Tyle tylko, że on nie pozwalał mi nawet kroku zrobić bez siebie. Byłam jak niewolnica, przykuta do swego Araba. Okazał się serdeczny, namiętny jako kochanek, ale nie znosił sprzeciwu - zdradziła w biografii "Jam jest Alina, czyli Janowska Story".

Wkrótce aktorka zaczęła tęsknić za sceną i występami. Poczucie stłamszenia przez partnera przelało czarę goryczy. Po paru miesiącach spakowała więc swoje rzeczy i zerwała znajomość.

- Doszłam do wniosku, że ja jestem mieszczka, najbardziej mieszczańska ze wszystkich mieszczek, a on? Człowiek cudowny, ale nieobliczalny. Nie dla mnie - opowiadała w książce.

W 1948 r. Włodzimierz Galin uciekł żaglówką przez Bałtyk do Szwecji. Pływał po całym świecie, był też majtkiem na jachcie amerykańskiego aktora Errola Flynna, słynnego filmowego Zorro. Do Polski wrócił po dekadzie. Przez lata pisał listy do Aliny, w których zapewniał o swojej dozgonnej miłości.

***

Zobacz więcej materiałów:

Iza Kraft

Na żywo
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy