Reklama
Reklama

Aleksandra Konieczna smutek ma wypisany na twarzy. Mąż zgotował jej piekło

Aleksandra Konieczna (51 l.), aktorka, która w filmie "Ostatnia rodzina" wcieliła się w Zofię Beksińską, ma za sobą ciężkie chwile. Chciała kochać i być kochana, tymczasem mąż alkoholik zgotował jej prawdziwe piekło, rujnując życie i zdrowie.

Ten rok jest dla niej szczególny. We wrześniu na festiwalu filmowym w Gdyni otrzymała nagrodę za najlepszą pierwszoplanową rolę kobiecą w filmie o rodzinie Beksińskich, a miesiąc później świętowała 51. urodziny. Bliscy życzyli jej zdrowia i uśmiechu. Banalne? Nie dla niej. Przez wiele lat i jedno, i drugie było czymś nieosiągalnym, bo życie boleśnie ją doświadczyło. Wiele razy otarła się nawet o śmierć...

Zła passa rozpoczęła się w 1998 r. Wówczas 33-letnia Aleksandra przeszła poważny udar mózgu. - Dla starszych kończy się to zwykle niedowładem, paraliżem, natomiast młodzi często umierają. Rzadko kto przeżywa. A mnie zostało to dane - opowiada wzruszona.

Reklama

Potem żyła w ciągłym strachu, obawiała się powtórki. - Byłam spętana lękiem, ale musiałam sobie radzić. Równocześnie zaczęłam bardziej doceniać życie. Miałam poczucie wdzięczności za to, że jestem, że mogę np. sama umyć zęby - wspomina. Wkrótce problemy zdrowotne znów dały o sobie znać.

W 2009 r. Aleksandra ponownie znalazła się na granicy życia i śmierci. Musiała poddać się skomplikowanej operacji kręgosłupa odcinka szyjnego. Lekarze obawiali się najgorszego, ale ona nie poddała się. Walczyła i wygrała. Wtedy jeszcze nie wiedziała, że najgorsze dopiero się wydarzy. Kilka miesięcy temu artystka ponownie trafiła na stół operacyjny. Tym razem musiała poddać się operacji serca.

- Pobyt w szpitalu miał trwać dwa tygodnie, a przedłużył się do dwóch miesięcy. Wszystko przez poważne powikłania - wyznała w "Twoim Stylu". Tylko nieliczni wiedzą, że do jej zdrowotnych problemów w dużej mierze przyczynił się mąż - znany krakowski reżyser miał być jej przyjacielem i mentorem. Aktorka liczyła, że znajdzie przy nim bezpieczną przystań, ale tak się nie stało. Zmagający się z chorobą alkoholową artysta zafundował żonie istne piekło.

Swoich przyzwyczajeń nie zmienił nawet wtedy, gdy na świat przyszła ich córka. - Andrzej miał wszystkie walory, aby być szczęściarzem. Był miły, zdolny, utalentowany, przystojny, dobrze wychowany. Ale stał się ofiarą alkoholu - wspomina operator TVP Kraków Stanisław Zajączkowski. A ksiądz Mieczysław Maliński, jego znajomy, dodaje:

- Był typem artysty, inteligentny, zdolny, wrażliwy. Zjednywał sobie sympatię, prawie przygodnych znajomych. Był szczery, ale nie starczyło mu sił, zabrakło konsekwencji w walce z chorobą alkoholową. Co chwilę trafiał do szpitali. Miał chorą wątrobę, ale pił, choć wiedział, że to dla niego samobójstwo.

Aleksandra również próbowała mu pomóc wyjść z nałogu, ale jej też nie chciał słuchać. Jedenaście lat temu odszedł na zawsze w wieku 54 lat. Nie poddała się, choć zostawił ją samą ze zrujnowanym zdrowiem. Do dziś nie straciła ducha, mimo tak ciężkich doświadczeń.

***

Zobacz więcej materiałów o gwiazdach:

Na żywo
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy