Reklama
Reklama

Agnieszka Wielgosz radzi kobietom: Miejcie pasje. Nie dajcie sprowadzić się do roli żony

Znana z wielu polskich seriali Agnieszka Wielgosz (44 l.) przeszła życiową rewolucję i rozwiodła się z mężem. Jak mówi, kosztowało ją to wiele. Na szczęście nie jest już sama i najgorsze ma za sobą.

Na Żywo: Jakie trudne decyzje musiała pani podjąć?

Agnieszka Wielgosz: - Odważyłam się na rozstanie z mężem, na sprzedaż mieszkania, czyli na rewolucję. By to zrobić, musiałam znaleźć w sobie siły.

Już po raz drugi doświadczyła pani rozstania z ojcem swojego dziecka. Bardzo bolało?

- Rzeczywiście, znalazłam się w tym samym punkcie życia, co dwanaście lat temu, ale to kolejna mądra lekcja w moim życiu. Widać raz jeszcze musiałam ją przerobić, żeby się czegoś nauczyć. Nie szukam winy w innych czy w niełaskawym losie. Nikomu nie życzę przechodzenia przez takie piekło. Nie można żyć w jakiejś iluzji, karmić się nieszczęściem i krzywdzić innych. Czuję żal, że moja córka nie będzie mieć pełnej rodziny pod jednym dachem, ale to wcale nie oznacza, że będzie nieszczęśliwa. Nie pozwolę na to.

Reklama

Jak pani latorośl przez to przeszła?

- Nie obyło się bez terapii, ale oswoiła się i cieszy się, kiedy widzi rodziców szczęśliwych. Jej tata jest w udanym związku, mama cały czas nad tym pracuje.

Uchyli pani rąbka tajemnicy?

- Mam bliskiego przyjaciela, ale nie chcę zbyt dużo o tym mówić, żeby nie zapeszać. Podchodzę do tego z dużą ostrożnością. Nie chciałabym być zraniona ani też nie chciałabym zranić. Oboje staramy się dbać o nasz związek. Jestem pełna optymizmu, ale staram się chuchać na zimne. Najważniejsze, by niczego nie zepsuć.

Czy pani partner jest związany z show-biznesem?

- Poniekąd. Na co dzień pracuje w agencji organizującej imprezy jako dyrektor kreatywny. Z wykształcenia jest wokalistą, brał udział m.in. w "The Voice of Poland". Właśnie przygotowuje swoją aktorską płytę.

W jakich okolicznościach się poznaliście?

- Przez wspólną znajomą. Niestety, nie wiemy jeszcze, czy będziemy ją za to nosić na rękach czy przeklinać (śmiech).

Co by pani poradziła kobietom, które znalazły się na życiowym zakręcie?

- Przede wszystkim, żeby miały swoje pasje. Nie można wkręcić się w życie drugiego człowieka i całkowicie się w tym zatracić. Dać się sprowadzić do roli żony przy mężu, która zabiega o jego dobre samopoczucie. To mężczyzna ma dodawać skrzydeł kobiecie, żebyśmy my mogły przy nim kwitnąć i dążyć do samorealizacji. Tymczasem zwykle to on staje się całym naszym wszechświatem, a my zapominamy o sobie.

Pani to już nie dotyczy?

- Po raz pierwszy od wielu lat poczułam się dobrze z samą sobą. Mam poczucie jakiegoś cudownego ozdrowienia.

Rozmawiała: Aleksandra Siudowska

***

Zobacz więcej materiałów o gwiazdach:

Na żywo
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama