Reklama
Reklama

Agata Młynarska: Nie poddała się nawet w trudnych chwilach

Przekonała się, że w życiu nic nie jest dane raz na zawsze. W trudnych momentach wspierali ją mąż, dzieci, przyjaciele i rodzeństwo.

Ostatnie lata były pełne zawirowań. Agata Młynarska (52 l.) nie poddała się stresowi, działała. Teraz docierają do niej trudne emocje, o których opowiedziała w wywiadzie.

Dokąd wybiera się pani w tym roku na wakacje?

- Na tydzień jadę do Chorwacji, a potem 4 września do Kazimierza nad Wisłą, gdzie podczas Festiwalu Dwa Brzegi odbędzie się premiera filmu o moim tacie.

Za panią trudny czas.

- Odchodzenie taty było najtrudniejszą kwestią w moim życiu. Wszyscy w rodzinie musieliśmy się z tym zmierzyć i błogosławiliśmy fakt, że jesteśmy we trójkę, z Pauliną i Jaśkiem. Przez swoje cierpienie tata nas zjednoczył. Musieliśmy być przy nim. Dzięki tacie, w jego ostatnich dniach dużo nauczyliśmy się o starości, cierpieniu, odchodzeniu. To przejmujące doświadczenie.

Reklama

Wasze zjednoczenie trwa?

- Tak, odkryliśmy ogromną radość w tym, że razem możemy decydować o sprawach taty. Tworząc fundację i porządkując archiwa, bardzo się zbliżyliśmy, ale też poczuliśmy, że spuścizna po tacie jest czymś tak wspaniałym, że nie możemy tego zmarnować. Dzięki temu cała nasza trójka ma poczucie, że działamy w bardzo ważnej sprawie, nie możemy dać się skłócić i podzielić.

Nie załamało to wszystko pani?

- Nigdy nie podchodzę do problemów w ten sposób, jestem typem zadaniowca, wiem, że muszę się zmierzyć z tym, co przygotował dla mnie los i iść do przodu. Ważne było to, że nie byłam sama. Nie wiem, jakby było, gdybym nie miała wsparcia, które dostałam od mojego wspaniałego męża, dzieci, przyjaciół. Miałam się komu wypłakać i zawsze słyszałam - poradzimy sobie, możesz na mnie liczyć. Gdy dopadały mnie największe kryzysy, często wtedy szwankowało mi zdrowie, dzwoniłam do siostry i mówiłam, że dalej nie dam rady i ona się mobilizowała. A gdy Paulina miała gorsze chwile, ja działałam.

Choroba Panią ogranicza?

- Nauczyłam się już żyć ze swoim problemem nieswoistego zapalenia jelit. Wiem, że to nie jest coś, z czym można dyskutować, jestem pod stałą kontrolą lekarską. Zmieniłam dietę i nawet nie jestem już w towarzystwie traktowana jak dziwoląg (śmiech). W momentach pogorszenia wyhamowuję i wtedy wszyscy wiedzą, że pracuję z domu. Życie z tą chorobą jest wyzwaniem, bo nigdy nie wiadomo, kiedy ona zaskoczy, kiedy będzie pogorszenie. Strażnikiem mojego zdrowia jest mąż, który bardzo mnie pilnuje, na nic mi nie pozwala (śmiech) i nie dopuszcza do przemęczenia. Mąż zachował też zimną krew i zaopiekował się całą rodziną, gdy odchodził tata.

Utrata rodzica zmienia życie?

- Zmienia wszystko. Mam poczucie, że nie mam już instancji odwoławczej. Gdy tata żył, zawsze mogłam do niego zadzwonić i się poradzić, zapytać, co mam robić. Tata zawsze rzucał mi fajne światło na różne rzeczy.

Czas leczy rany?

- Wydaje mi się, że pustka, która powstaje po utracie rodziców, a jeszcze bardziej dzieci, jest nie do zapełnienia. Czas leczy gwałtowny ból, ale nie zapełnia pustki. Ja mam poczucie, że ból po stracie u mnie się wzmaga. Wcześniej trzeba było tyle spraw załatwiać, że nie miałam ani chwili, by pochylić się nad głębszym wymiarem tego, co się dzieje. Dopiero teraz mam czas poczuć swoje emocje i to jest rozdzierające. Ale też wiem, że jest konieczne, bo trzeba się z tym bólem skonfrontować. Im szybciej się to zrobi, tym lepiej.

***

Zobacz więcej materiałów z życia gwiazd:

Na żywo
Dowiedz się więcej na temat: Agata Młynarska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy