Reklama
Reklama

Adam Woronowicz: Nieznane oblicze lubianego aktora!

Adam Woronowicz (42 l.) uchodzi za speca od ról księży albo trudnych, niejednoznacznych postaci. Do kin wchodzi właśnie film "Sługi boże" z jego udziałem.

Obojętnie w jaką postać się wciela, uważa, że ratunkiem jest poczucie humoru. "Lubię się śmiać. Lubię rozśmieszać ludzi. Między innymi z tego powodu zdawałem do szkoły aktorskiej. Ale nie opowiadam dowcipów, koledzy są w tym zdecydowanie lepsi" - mówi.

"Nie wiem, czy komediowe oblicze zdominuje rzeczy, w których występuję, natomiast daje mi to dużą frajdę. Owszem, jest męczące, oznacza inny stopień koncentracji, ale pozostaje radość, kiedy ludzie żywiołowo reagują, kiedy czuję widownię" - wyznaje.

Urodził się w Białymstoku. Czasem wraca myślami do dzieciństwa. Z "Życiem na Gorąco" podzielił się zabawną historią.

Reklama

"Jako dziecko byłem niejadkiem. Wyniki badań, co prawda, miałem dobre, ale mama się niepokoiła. Więc pewnego dnia zabrała mnie do szeptuchy, do Orli. Kim jest szeptucha? To instytucja na Wschodzie, szczególnie w okolicach Hajnówki" - wyjaśnia.

Szeptuchy to kobiety, które leczyły ludzi, pomagały im w różnego rodzaju sytuacjach. Jeśli "ktoś rzucił na kogoś urok", to ten "urok" zdejmowały.

"W moim przypadku pomoc polegała na tym, że szeptucha nałożyła mi pieluchę na głowę i modliła się, jako prawosławna, w języku staroruskim. Bo to się wywodzi z tej kultury, tradycji, języka. Potem dała mamie suchy chleb, by rzuciła go na rozstaju dróg. To było zabawne, kiedy z jadącego autobusu mama próbowała go wyrzucić. Czy pomogło? Chyba tak. Nagle wszystko się odblokowało i zacząłem jeść".

Dziś Adam Woronowicz jest ojcem czworga dzieci. "I uważam, że to jest normalne, że dzieci mało jedzą. Oczywiście, rodzice wpadają w panikę, ale ja bym nie przesadzał" - mówi. W każdym razie z dziećmi do szeptuchy się nie wybiera.

Aktor do Białegostoku wraca nie tylko z powodów rodzinnych. Współpracuje ze Stowarzyszeniem "Jasny cel", pomagającym dzieciom z porażeniem mózgowym. "To naprawdę fantastyczne miejsce. Rehabilitacją dzieci zajmują się świetni ludzie. To nie tylko fachowa pomoc, ale też odciążenie dla rodziców. Robią wspaniałą robotę, ale są też ogromne potrzeby. Fajnie by było, gdyby można było to miejsce rozbudować. By wszyscy się w to włączyli. Pomaga m.in. Tomek Frankowski, były reprezentant Polski" - opowiada.

Podlasie to moja mała ojczyzna

Ostatnio do aktora zwrócił się białostocki Caritas, by zachęcił ludzi do wspierania ośrodka w pobliżu Czarnej Białostockiej. "Budynek wymaga remontu, ale dzieją się cuda i wierzę, że uda się to miejsce zachować. By ludzie po życiowych zakrętach wrócili do normalnego życia. Pomagam, bo to moja mała ojczyzna i cieszę się, że się do mnie zwrócono" - mówi.


Życie na gorąco
Dowiedz się więcej na temat: Adam Woronowicz
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy