Reklama
Reklama

"Straciłam mnóstwo przyjaciół"

Ilona Felicjańska nie ukrywa, że jej przyznanie się do choroby alkoholowej wywołało wiele nieżyczliwych reakcji otoczenia...

O tym, że ma problem, powiedziała publicznie po wypadku, do którego doszło 23 lutego 2010 roku. Modelka i prezes fundacji "Niezapominajka", mając we krwi 2,3 promila, staranowała trzy auta na warszawskim Ursynowie.

"Wiele osób odwróciło się ode mnie, bo nie można już było na mnie zarobić" - opowiada na łamach "Twojego Imperium".

"Ludzie bywają okrutni. Straciłam mnóstwo przyjaciół, którzy okazali się pseudo przyjaciółmi. Ale wtedy uświadomiłam sobie, że muszę nauczyć się mówić 'nie'. Nie chodzić na fitness i basen tylko dlatego, że inni chodzą. Trzeba być sobą" - tłumaczy.

Reklama

Cały czas uczęszcza na mityngi dla alkoholików. Dzięki temu łatwiej jej odmówić, gdy ktoś częstuje ją alkoholem. Uważa, że w Polsce jest wiele kobiet z podobnym problemem, jednak wiele z nich boi się o tym mówić głośno, by nie zostać potępioną.

"Pijących mężczyzn ludzie traktują bardziej tolerancyjnie niż kobiety. A tak nie powinno być, bo przecież choroba alkoholowa jest jedna i ta sama" - podkreśla.

"Alkoholizm to choroba uczuć i emocji. Gdy ktoś czuje się nieszczęśliwy, zdradzony, wypalony, wtedy pije dla poprawienia nastroju, pokonania nieśmiałości lub strachu. Sztuka polega na tym, żeby nauczyć się radzić sobie ze złymi emocjami w inny sposób".

Najważniejsze dla niej jest dzisiaj szczęście i święty spokój. Nadal potrzebuje czasu, by poczuć się silniejszą i odbudować swoją psychikę.

pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Ilona Felicjańska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy