Reklama
Reklama

"Faceci są po to, by pójść z nimi do łóżka"

Agnieszka Chylińska uwielbia wracać do czasów, kiedy śpiewała w O.N.A. i nie kojarzona była z kiczem i tandetą. Nie ma w tym nic dziwnego, bez Grzegorza Skawińskiego artystycznie znalazła się na dnie.

W wywiadzie dla "Twojego Stylu" wokalistka i jurorka "Mam talent" sięga pamięcią do czasów, kiedy treści, jakie śpiewała, odbiorca i muzyka, miały dla niej znaczenie. Nigdy nie udawała, że jest grzeczną dziewczynką. Dzisiaj jednak "przeszłość" to główny temat w "szczerych" wywiadach z nią, o muzyce nie ma już za wiele do powiedzenia...

- Miałam prostą filozofię: faceci są po to, by pójść z nimi do łóżka, a potem nie oddzwonić - wyznaje.

- Miałam Złotą Płytę za 250 tysięcy sprzedanych egzemplarzy płyty "Modlishka". Tyle że nie potrafiłam do końca cieszyć się z sukcesów. Męczyło mnie poczucie winy. Czułam, że tracę grunt. Wiele razy miałam doła: "Dość, zawracam". Ale jednak zostawałam - opowiada.

Reklama

- Była muzyka i niezła kasa. Ale też narkotyki, whisky i przypadkowy seks. Miałam też romans z kokainą. Pierwszy raz, pierwszy sztos, który od razu zostaje w psychice. Ciągnęło mnie: muszę być kultowa, muszę brać, pokazać, że nie pękam. I jednocześnie myśl w tyle głowy: robisz coś nieprawdopodobnie niebezpiecznego. Zaczęłam śnić o koksie, tęsknić za nim, zrozumiałam, że teraz muszę sama zadecydować, czy brnę w to dalej. Dzisiaj mogę powiedzieć, że wygraną zawdzięczam rodzicom. Nigdy nie straciłam kontroli nad tym, co się ze mną działo. Byłam na granicy, ale się nie stoczyłam.

Dla przypomnienia:

pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Agnieszka Chylińska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy