Reklama
Reklama

"Ból pozostaje na zawsze"

Aktorka Marzena Kipiel-Sztuka po tragicznej śmierci męża ułożyła sobie życie z dala od tętniącej Warszawki i zamieszkała w skromnym, legnickim mieszkaniu. Mimo że nadal tęskni, tam czuje się spokojniejsza...

Wyjechała Pani na prowincję, która artystom mało oferuje. To odważne posunięcie!

Marzena Kipiel-Sztuka: - Nie mam wrażenia, że żyjąc w Legnicy, coś tracę. Na brak pracy nie narzekam. Już 13 lat gram Halinkę Kiepską. Teraz z krakowskimi przyjaciółmi jeździmy po Polsce ze spektaklem na podstawie opowiadań Antoniego Czechowa. A na bywaniu na rautach nigdy mi nie zależało. Legnica to mój dom. Świetnie się tu czuję.

Kiedyś mieszkała Pani daleko stąd, aż w Kołobrzegu.

M.Sz: - Mąż tam pracował. Po jego śmierci wróciłam w rodzinne strony. Tu mieszka moja siostra. Na cmentarz do rodziców mam blisko. Gdy wyjeżdżam, przyjaciółka opiekuje się kotem i żółwiem.

Reklama

Kto doradził Pani, żeby zamieszkać w skromnym mieszkaniu w budynku Towarzystwa Budownictwa Społecznego?

M.Sz: - Sama na to wpadłam. W Legnicy akurat otwierały się TBS-y. Nie mam mieszkania ani jakiejkolwiek własności, więc mogłam napisać podanie do władz. Wpłaciłam pieniądze i czekałam jak inni. Nie miałam żadnych forów.

Minęły dwa lata od śmierci męża. Ułożyła Pani sobie życie?

M.Sz: - Raz jest lepiej, a raz gorzej. Ból pozostaje chyba na zawsze, ale mam świadomość, że trzeba iść do przodu. Nie cierpię martyrologii. To do niczego nie prowadzi. Ale czasem przeszłość wraca. Ostatnio znalazłam w jakimś kartonie dokumenty męża. Należałoby je zniszczyć, ale ciężko mi.

Jest Pani osobą rozkładającą wszystko na czynniki pierwsze?

M.Sz: - Jestem sentymentalną rozpamiętywaczką. Wzruszam się i rozczulam po kobiecemu. Choć staram się jak najrzadziej...

A czy jest już Pani gotowa na nowy związek?

M.Sz: - Nie wiem... Na pewno nie jestem gotowa na to, by ktoś mi się do mojego gniazdka wprowadził. To moja przestrzeń i już!

Życie w pojedynkę ma zalety?

M.Sz: - Jesteśmy stworzeni do życia w stadzie, ale nie mam potrzeby wychodzenia na ulicę z krzykiem rozpaczy. Mam przyjaciół, siostrę, siostrzeńca, już studenta. Jest mi z nimi naprawdę dobrze. Bo jestem bardzo rodzinna. Owszem, czasem mam wszystkiego dość i chciałabym uciec przed świętami. Ale gdy wreszcie się zbliżają, maluję pisanki. Byłam i jestem tradycjonalistką.

Rozmawiał Mateusz Grzela

(nr 16)

Imperium TV
Dowiedz się więcej na temat: Marzena Kipiel-Sztuka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy